Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 8 sierpnia 2012

Tajemnica

Pan Bóg ma wiele zagadek, tajemnic. Takich, których na tym świecie nigdy nie rozwiążemy, nie poznamy. Jedną z nich są dzieci upośledzone umysłowo, dzieci chore.
Pierwsze moje spotkanie z takimi dziećmi nie było łatwe. Fizjoterapeuta ma tu czasem ciężko, by odnaleźć sens. Chodził więc za mną okropny potwór. Łajza taka, co mendzi ciągle: PO CO? PO CO? PO CO?! Ćwiczyłam z dziećmi wiedząc, że efekty będą niewielkie. Zdałam sobie wtedy sprawę, że nigdy nie pracowałam z dziećmi upośledzonymi głęboko. Chyba najgorsza była dla mnie ta obojętność w ich oczach. Ten brak kontaktu. Dziecko, które przed ćwiczeniami patrzy obojętnie przed siebie, po ćwiczeniach tak samo, tylko może z większym zmęczeniem, jutro tak samo.
Byłam teraz na obozie rehabilitacyjnym. Chyba on mi pomógł. Odnaleźć sens. Zabić potwora krzyczącego PO CO. Odciążenie rodziców, to po pierwsze. Byliśmy tam dwa tygodnie – wróciliśmy wykończeni. Rodzice tych dzieci mają je 365 dni w roku (minus tenże obóz właśnie). Po drugie: miłość. Mogą od nas otrzymać miłość i zrozumienie, jakiego nie otrzymaliby w warunkach – nazwijmy to roboczo – "normalnych". Dla niektórych to nawet szansa na normalne życie, dla innych po prostu godna opieka.
Bal przebierańców. Dwie dziewczynki w strojach Indianek. Chłopak na wózku przebrany za ducha. Kilkoro chłopców – król, Włóczykij,żołnierz... Uśmiechnięta biedronka na kółkach. Gra muzyka. Dzieci, które siedzą na wózkach są wożone po całej sali. Inne, jeśli potrafią, tańczą same. Uśmiechy. Setki uśmiechów. Po tygodniu niektóre dzieci nadal wymieniają kto za kogo był przebrany.
Dużo, niesamowicie dużo tajemnic. Jeszcze przed obozem dopadła mnie łajza: Po co te ćwiczenia? Żeby wstać? Żeby nie było zapalenia płuc? Ale po co? Żeby żyć dłużej? Po co żyć takim życiem dłużej? Nie wiem. Ale widziałam chłopca na wózku, który wiedział, że może umrzeć, jak występował w przedstawieniu i śmiał się do rozpuku.
Może te ćwiczenia nie po to, żeby wstać tylko. Po to, żeby walczyć, bo wtedy nie zostawia się tego dziecka samego. Walczy się z nim, by było lepiej – a więc się kocha. Można by się poddać.Powiedzieć: Po co walczyć o TAKIE życie? Ale to jego życie .Należy mu się szacunek. Należy mu się nie pozostawienie go w beznadziejności. Działanie, by wiedział, że to jego życie nie jest bez sensu. Że ma wartość. Dać mu to poczucie wartości. To,co najlepsze. To ma sens.
Tajemnica Pana Boga. Skarb ukryty gdzieś głęboko. Zwłaszcza, gdy chodzi o upośledzenie umysłowe. No właśnie – głęboko. Bo zazwyczaj nasz skarb to to, jacy jesteśmy, czyli nasze myślenie. A tutaj tak jakoś inaczej.
"Teraz widzimy jakby w zwierciadle..." (Kor 13, 12)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz