Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 19 marca 2014

Wstał i zrobił.

Wyglądało to, mniej więcej, tak:
Wokół Ciebie cały, piękny świat. Żyjesz snując swoje plany, marzenia. Na ich spełnienie czekałeś wiele lat, ale teraz, nareszcie, niedługo masz je zrealizować.
Będziesz mieć dom, pracę i wreszcie
nareszcie
będziecie razem
Ona jest twoim największym skarbem.
Wiedziałeś to od zawsze, odkąd tylko przyszła na świat byliście siebie przeznaczeni. Nie było i nie będzie innej w twoim życiu – jesteś tego pewien. Kochasz ją całym sercem. Jest wspaniała – mądra, wrażliwa, do tego piękna. Nie pragniesz niczego więcej jak tylko z nią zamieszkać.
W zasadzie wszystko jest już niemal dopięte na ostatni guzik. Wasi rodzice już dawno się porozumieli – ba, jesteście już po Ślubie! Pozostaje już tylko zamieszkać razem i wieść skromne, spokojne, ale bardzo szczęśliwe życie.
Niczego nie pragniesz bardziej. Nie masz wielkich wymagań.
To wystarczy.

Musila wyjechać, pomóc swojej krewnej, ale wróci za parę miesięcy i wtedy już codziennie będziesz się budził u jej boku.
Odliczasz dni do jej powrotu. Na samą myśl się uśmiechasz. Już niedługo.

Wreszcie wraca. I wtedy przeżywasz jedną z najgorszych chwil w swoim życiu.
Jest w ciąży.
Ta, którą kochasz całym sercem, dla której oddałbyś wszystko będzie miała dziecko.
Nie śpisz po nocach,
nie możesz jeść,
martwisz się o nią.
Zabiją ją. Tutaj nikt się nie cacka z takimi, które wracają z brzuchem zanim zamieszkały z mężem.
Wezmą kamienie i będą w nią rzucać aż umrze.
Musisz ją ocalić – nie możesz myśleć o niczym innym.
Jak mam ją ocalić? Jak?
Długo, podczas bezsennych nocy opracowujesz plan.
Ona mówi, że to dziecko jest z Ducha Świętego.
Totalny kosmos.
A Ty jej wierzysz.
Nie, to nie jest ślepa miłość i wynikająca z niej naiwność.
To Głos w Twoim sercu mówi Ci, że to prawda. Ten Głos słyszysz tak wyraźnie tylko dlatego, że codziennie wytrwale go nasłuchujesz. Chcesz GO słuchać.
W końcu postanawiasz ją oddalić, ale w tajemnicy.
Nic się nie zmieniło – to nadal jest Twoja Jedyna.
Zrezygnujesz ze swoich marzeń, nie będziesz z Nią. Za to masz pewność, że będzie bezpieczna, bo Bóg ma wobec niej plan. Nie wiesz, czy Ty jesteś godny czegoś tak wspaniałego, więc usuniesz się w cień.

Wszystko masz już postanowione. Wtedy zasypiasz.
Przychodzi Anioł i mówi, żebyś nie bał się zabrać Ukochanej do siebie.
Godzinami opracowywałeś plan, a kiedy postanowiłeś, jak będzie najlepiej, On przychodzi i mówi Ci, że masz zrobić zupełnie inaczej.
Mało tego – nie przychodzi z oślepiającym światłem, gromami, błyskawicami i innymi cudami.
On Ci się śni.
A Ty rano wstajesz i robisz dokładnie tak, jak Ci polecił.
Dokładnie tak.

Nigdy nie przestanę podziwiać tego człowieka.
Święty Józef to mistrz wytrwałości i modlitwy. Jak bardzo trzeba być zakochanym w Bogu, aby codziennie tak silnie, tak uważnie wsłuchiwać się z Jego głos.
Do szaleństwa.
Szaleństwa, w którym potrafił odłożyć na bok wszystkie swoje plany i marzenia i po prostu wstać i zrobić tak, jak mu się przyśniło (a dzięki codziennej modlitwie mieć w sobie tyle wrażliwości by wiedzieć, że to nie był zwykły sen).
„Zbudziwszy się ze snu uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański”.
Wstał i zrobił. Nie leżał i nie użalał się nad swoimi pragnieniami. Wiedział, że jest Ktoś, kto wie lepiej od niego.
Pokochał, zaufał, a więc wstał i zrobił tak, jak chciał Bóg.
Niesamowicie zakochany Człowiek.





http://adonai.pl/modlitwy/?id=13

środa, 5 lutego 2014

sens, cel, luz, blues i regres

Sens i cel.
Na tym wszystko się opera.
W naszych działaniach szukamy sensu, celu. Gdy go znajdziemy - już wiele wygraliśmy.

A ja mam kryzys i regres.
Chwilowo moje pisadełka mi się nie podobają (to dzisiejsze na pewno do takich należeć będzie) - nie widzę w nich takiego sensu jak kiedyś (czy też nie potrafię ich takimi zrobić teraz). Do tego mam regres (mniejszy zasób słów niż za czasów "intensywnej edukacji" - tak w skrócie).
Muszę się rozpisać. Toteż i taki wpis o niczym popełniony zostać musi. (Wybaczcie.)
Regres może i minie bo ostatnio więcej czytam. Sensu szukać trzeba.
No i na całe szczęście
jest potrzeba.
A i nawet czas się znalazł.
Do tego otrzymałam od moich przyjaciół cudowny prezent urodzinowy w formie "zestawu małego pisarza" (zażyczyłam sobie na każda okazję dostać długopis - efekt: masa długopisów, materiały papiernicze i poradnik "Jak pisać" :))))
Tak więc nic tylko pisać.
Rozkręcę się, mam nadzieję, rozkręcę.
Z moich obiecanek cacanek z ostatniego wpisu niewiele wyszło. Trochę jednak czasu na kryzys też trzeba było sobie dać. :)

Nie wiem jak pisać, by nie stać się narzekadełkiem. To jedna z tych rzeczy, która mi teraz w pisaniu przeszkadza. Czasem to pisanie po protu nic nie zmienia - i to boli. Nie da się jednak o pewnych rzeczach milczeć.

Milczeć nie potrafię od kilku dni zwłaszcza na jeden temat. W Afryce giną ludzie. jedni drugich grabią, mordują, gwałcą. Wojna, to rzecz okrutna ale to nawet nie jest na zasadach wojny. Tam mordowani się bezbronni ludzie. Wciąż mam obrazy z "Shooting dogs" czy "Hotelu Rwanda" (dla mnie dwa bardzo podobne filmy - polecam którykolwiek). Opowiadają o tym jak 20 lat temu w Afryce zginęły setki tysięcy ludzi (szacuje się że od 800 tys. do ponad miliona). Jedni drugich wymordowali.
SETKI TYSIĘCY... ONZ nie zainterweniowało by temu zapobiec.
Dlatego krew mi się mrozi w żyłach, gdy słyszę o takich wydarzeniach jak w RCA. Plan dla Polskich misjonarzy, którzy tam przebywają? Ewakuacja. Oto jest pomysł MSZ na rozwiązanie sytuacji. Zostawcie ludzi (niech ich wymordują?) a wy uciekajcie. Dobra rada cioci Stasi.
Nie potrafię tego pojąć, że gdy umierają bezbronni ludzie "nie możemy temu zapobiec". (Oczywiście możemy wysyłać tabuny żołnierzy na wojny).

Wiele, wiele, wiele (a przynajmniej taką mam nadzieję) uczę się w pracy (pracuję jako nauczyciel wspomagający i wychowawca w gimnazjum). Problem w tym, że nie mogę o tym zbyt wiele publicznie pisać. jedno jest pewne - po dzieciach strasznie widać czy rodzice poświęcają im czas i uwagę. Bardzo.

Dzisiaj to są moje luźne, prywatne myśli. Muszę się rozkręcić, rozpisać ten blog.

Zaczęłam czytać Pismo Święte według jakiejś, podobno sensownej, kolejności. Na przykład chronologicznie najpierw powinno się czytać II Księgę Machabejską, a potem I (czy jakoś tak...). Znacie jakieś takie plany czytania Pisma Świętego?

A może jakieś pomysły na "blogowy kryzys"?

Luz, blues i niepoukładane zdania (i tak wygląda to lepiej niż pierwotna wersja w zeszyciku). "Porządek i metoda" to dzisiaj nie mój sposób na wpis.

Dobrego dnia/wieczoru Wszystkim. :)