Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

poniedziałek, 3 października 2016

Protestuję.

Dawno nic, ale dzisiaj jakoś muszę.
Postaram się krótko i w temacie.

Pogląd na aborcje od lat mam jasny. Napiszę krótko, ale bardzo prosze nie wyłączać okienka po tym akapicie, bo dzisiaj nie tylko i nie tak do końca o tym. (Niemalże?) każdy człwoiek, przy ataku na dziecko, powiedzmy trzydniowe, stanie w jego obronie lub też będzie opowiadał się, za karą dla jego oprawcy.
Niezaleznie od tego, czy dziecko to jest zdrowe, chore, poczęte poprzez gwałt czy pęknięcie gumy.
Nie rozumiem więc, dlaczego temu samemu dziecku można pourywać ręce i nogi tylko dlatego, że ma jakies osiem, siedem miesięcy mniej.

To tyle w temacie aborcji. Co nie oznacza, że nie wysłucham drugiej strony. Mam jednak wrażenie, że wiele argumentów dwóch stron już się niejako "wytarło", że powtarzamy je w kółko i trzeba nam czegoś więcej niż "morderstwo to morderstwo" czy "moja macica" czy "a zgwałcona dzieczynka" albo "a co winne dziecko?" by się przekonać (ba, przekonać, by się wzajemnie WYSŁUCHAĆ bez straty czasu).

Napiszę i dodam tez jedno zdanie, żeby była jasność dla dwóch stron. Nie przepadam za Prawem i Sprawiedliwością.

A teraz do rzeczy. Dwie rzeczy w dniu dzsiejszym wytrąciły mnie z równowagi.
Wkurw i niewiedza.
Wypowiadamy się na temat, którego treścią sa decyzje o tym, czy tysiące małych Jasiów i Małgoś będzie żyło.
Ciekawa jestem bardzo ile osób, które dzisiaj wyszły na ulice przeczytało ustawę, przeciwko której protestują. Ile osób ją zrozumiało. A ile osób wyszło, bo Ziuta powiedziała, że nie będzie można robić badań prenatalnych, bo nam zabronią?
Jak można prostestować w sprawie, której się nie poznało? Na podstawie wypowiedzi innych?
Wychodze na ulicę, bo usłyszałem plotkę?

Druga sprawa. Prostestuję i koniec bo chory kraj, bo średniowiecze itp.
A często, mam wrażenie - prostestuję, bo się wkurzyłem. Muszę więc dać jak najszybciej upust emocjom. I tutaj robi się niebezpiecznie. Prostest to oczywiście forma wyrażenia swojego zdania, jednak tutaj coraz mniej miejsca zostaje nam na merytoryczną rozmowę. Nie ma argumentów, są krzyki, krótkie hasła.
Zdaję sobie sprawę, że w tej sprawie nie ma miejsca na kompromisy. Każda strona będzie zawsze niezadowolona. Ale czy to musi oznaczać zażartą walkę z ludźmi, z którymi żyjemy na co dzień?
Każdy z nas przeciez dobrze wie, że miliony ludzi po obu stronach nie zmienią zdania z dnia na dzień. To co? Mamy chwycić za miecze i stawać na ubitej ziemi?

Podoba mi się, ze biały protest polega na modlitwie.
Nie jestem tylko pewna, czy przekaz nazwy nie jest zbyt ostry ("wy nam czarny, to my wam biały").
Może warto pokazać jednak trochę więcej? Coś w stylu "nie zgadzam się, ale szanuję Ciebie"?
Nie wiem.

Wiem jedno. Protestuję. Przeciwko obrażaniu drugiego człowieka, braku dyskusji i braku wiedzy na temat, na który sie wypowiadamy.


PS: Polecam również tekst Wojtka Teistera. Lubię go, bo kopie trochę głębiej, niż przeciętny facebooczkowy komentator. http://gosc.pl/doc/3070122.Odklamac-projekt-ustawy-antyaborcyjnej