Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 8 sierpnia 2012

Definicja szczęścia

Niedzielne popołudnie. Na kanale religia.tv program "Bóg w wielkim mieście", za którym przepadam dużo mniej, niż za dawniejszymi "międzysklepami". Ciemne, przytłaczające studio, białe fotele... To jeden z takich programów, który chce się oglądać tylko wtedy, gdy jest w nim ciekawy gość. Ponieważ często się to zdarza, bohatersko wytrzymuję przytłaczające ciemności i  kukły, które są w tym programie, mówiąc za Zenonem Laskowikiem "ni w PiS ni w PO".
Tym razem na fotelu, na przeciwko Szymona Hołowni, prowadzącego ten program, siedzi siostra Małgorzata Chmielewska. Otrzymała tytuł "Kobiety roku*" (nadany bodajże przez czytelników Wysokich Obcasów). Do opisu wrażenia, jakie na mnie początkowo robi można wyjść od jednego słowa: konkret. To osoba sprawiająca wrażenie tak rzeczowej, że w pierwszym odruchu się jej boję. Coś mi jednak mówi, ze pod tym "konkretem" kryje się najzwyklejsze, a także uśmiechnięte (!) dobro. Chętnie więc przezwyciężam swój strach przed tą siostrą (a raczej szukam w niej radości, czy bardziej, jakby to określiła moja koleżanka, jakiegoś "miziu-miziu") i wsłuchuję się w rozmowę.
-Czy miała kiedyś Siostra taką chęć, żeby zrzucić ten habit , zostawić to wszystko? - pada (mniej więcej w ten sposób oczywiście) jedno z pytań.
-Codziennie tak mam. - odpowiada siostra Małgorzata.
Moja pamięć nie jest idealna. Nie pamiętam więc ile czasu mija, zanim zostaje zadane kolejne, kluczowe dla mnie pytanie:
-Czy jest Siostra szczęśliwa?
Chwila zastanowienia. Tak to pamiętam.
-Tak. Jestem szczęśliwa.
Odpowiedź spokojna i pewna.
Nie od razu chyba dotarło do mnie połączenie tych dwóch pytań i odpowiedzi...

Był taki film, na faktach, w stylu "od pucybuta do milionera", gdzie pewien człowiek stawia wszystko na jedną kartę, by dostać stanowisko, na które zasługuje. Musi w tym celu odbyć staż, który, jak się okazuje, jest bezpłatny. Nie ma gdzie mieszkać, nie ma za co jeść, ma syna pod opieką. Jest sam, bez pomocy. Tak mija chyba kilka z długich miesięcy. Stażystów wielu, miejsce jedno. W końcu dostaje tę posadę. Jest tam wtedy scena, jak ten główny bohater idzie ulicą i słychać jego głos, który mówi, mniej więcej, że jest taka chwila, czy takie uczucie, które trwa parę sekund, ja wiem, może raz w życiu. To uczucie - to szczęście.

To jak to?? Pół roku harówy dla kilku sekund, może minut??
Kilkadziesiąt lat szarości, by przez pięć minut zobaczyć jakieś kolory, nawet najpiękniejsze?
Przecież tu jest coś nie tak.

Jest. Przy takiej definicji szczęścia.
Bo nam się kojarzy, że szczęście to jest coś łatwego. Potem się wkurzamy, że nie da się szczęścia osiągnąć albo tylko na chwilę - że tak naprawdę, to go tutaj w tym życiu za dużo nie ma, więc w zasadzie bez sensu. No bo przecież czy to źle, że człowiek chce być szczęśliwy?
Otóż szczęście w naszym życiu jest. Istnieje, tylko uwaga: Szczęście tutaj nie jest łatwe!
To nie jest stan ciągłego zadowolenia. W życiu przyszłym, w Niebie, jeśli ktoś w nie wierzy, owszem. Tam szczęście, to pewnie sama przyjemność. Ale nie tutaj. Tutaj miesza się ono razem z bólem, łzami i samotnością.
To jednak nie znaczy, że go nie ma.
Trzeba umieć dostrzec, że jest się szczęśliwym.


*dokładniej tytuł "Polki 2009"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz