Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 8 sierpnia 2012

Dlaczego nie prosimy o pomoc? Czyli: "Wszystko w porządku?"


Czuję się, jakbym próbowała wspiąć się na bardzo trudny szczyt.

Temat proszenia, a raczej nie proszenia kogoś o pomoc jest nie tylko bardzo złożony – dotyka również mnie samej, ponieważ jestem w tym temacie pewnego rodzaju "schizofreniczką".

Z jednej bowiem strony niesamowicie wkurza mnie, kiedy bliska mi osoba nie prosi mnie o pomoc, której ewidentnie potrzebuje. O tym, że "działo się" dowiaduję się po fakcie, krew mnie zalewa, a na moje pytanie: "Dlaczego mi nie powiedziałaś? Mogłabym pomóc." słyszę jakieś pomrukiwania w stylu "a tak jakoś". Ich szczytem jest oczywiście "nie chciałam Cię niepokoić/zawracać Ci głowy swoimi problemami".

Z drugiej jednak strony mnie samej o pomoc poprosić jest czasem bardzo trudno...

 

To, że nie chcemy prosić o pomoc kogoś, kogo nie znamy jest nawet zrozumiałe. Co jednak z osobami, którym podobno (?) ufamy? Dlaczego możemy im powiedzieć niemalże wszystko, poza tym jednym słowem: "POMOCY" ?

Przyczyna wypływa z dwóch stron – leży albo w osobie proszonej o pomoc albo osobie, która o pomoc poprosić powinna.

Jeżeli chodzi o tych, którzy potrzebują pomocy, to trzeba nam pamiętać, że jest to dla nich odkrycie prawdy, która bardzo może boleć. To odrzucenie maski, którą codziennie się upiększało, odkrycie czegoś, co dotąd było starannie ukrywane. Dlaczego? Bo kiedy mówię "potrzebuję pomocy" mówię jednocześnie "nie radzę sobie sam", a więc jestem słaby, nie tak silny jak inni, a więc... gorszy? Takie jest nasze myślenie. Dlatego wolimy nadal udawać zdrowy, dorodny owoc mówiąc "poradzę sobie" i gnijemy od środka. O tym pisałam ostatnio, dziś więc może więcej o drugiej stronie tej relacji.

Druga strona medalu to reakcja, zachowanie tego, którego prosimy o wsparcie. Może on po prostu nie potrafić - nie być w stanie udzielić nam tej pomocy. Ok, jasne, nie każdy jest świetnym psychiatrą i psychologiem. Jest jednak parę rzeczy, które stanowią ISTOTNĄ RÓŻNICĘ. I tak jest różnica pomiędzy:

-wskazaniem komuś kilku (jednego) kierunków i możliwości wyboru, a mówieniem mu czegoś na kształt kazania z jednoczesnym podkreślaniem swojej nieomylności

-powiedzeniem komuś "Nie potrafię Ci pomóc" a mruczeniem pod nosem "tak... yyy... no rzeczywiście, smutne... Spróbuj się podnieść. O! Jaki ładny sweter..."

-słuchaniem po to, żeby zrozumieć kogoś bardziej a słuchaniem po to, żeby odbić piłeczkę opowieściami o sobie

- i właśnie: mówieniem o sobie by pokazać, że ktoś z takim problemem nie jest sam, a zasłanianiem tymi opowieściami tematu problemu

-mówieniem komuś, że "wszystko będzie dobrze" (taa...) a próbą zrozumienia, co go boli

-wymądrzaniem się, a próbą pokazania komuś, że problem da się rozwiązać, kiedy on sam coś zmieni.

I tak długo by pewnie można.

Nie zdajemy sobie być może nawet sprawy, jak wielką odpowiedzialność bierzemy na siebie, zadając jedno niewinne pytanie: "Wszystko w porządku?"

Czasem już samo to pytanie jest dla kogoś z troskami bardzo ważne bo pokazuje mu, że ktoś się nim interesuje.

A czasem jest problemem. Jest jak intruz, który chce mu ściągnąć jego maskę szczęścia i życia idealnego.

Dlatego wiele zależy od zadającego te pytanie. Może usłyszeć odpowiedź "taak" podczas gdy widzi, że jego przyjaciel/córka/mąż wygląda tak, że wszystko w nim krzyczy: "OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!!!". A może też nagle dowiedzieć się, że ma do czynienia z osobą, która niemalże zaplanowała już swoje samobójstwo – niech no tylko los da jej jeszcze jeden powód...

A od naszej reakcji naprawdę może wiele zależeć. Być może będziemy właśnie tymi, którzy pierwsi pomogą komuś zdjąć maskę i zacząć wszystko od nowa, tym razem naprawdę.

A może właśnie naszym bezmyślnym "wszystko będzie dobrze" skaszanimy sprawę. Bezmyślnym i uniwersalnym. Złamałaś paznokieć? Wszystko będzie dobrze. Złamałaś nogę? Wszystko będzie dobrze. Umarła Ci babcia? Wszystko będzie... eee... dobrze.

Zanim odruchowo, wręcz jak zaprogramowani, zapytamy kogoś o stan jego samopoczucia przygotujmy się na to, że choć fizycznie stoi on przed nami – psychicznie może on leżeć. A kiedy/jeśli am o tym powie lub nie powie a będziemy widzieć, że potrzebuje pomocy – to MY będziemy odpowiedzialni za to, żeby go spróbować podnieść. A do tego – będziemy musieli się schylić albo próbować wyobrazić sobie, jak to jest tak leżeć by zobaczyć, jak z tej perspektywy wygląda jego świat.

Być może nie będzie to jeden raz. Być może to wcale a wcale nie będzie proste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz