Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 8 sierpnia 2012

Student niemęczący


Mamy do czynienia z nową (starą?) generacją studentów. Studentów, którzy nie są studentami.

Niedawno, rozpoczynając zajęcia z psychologii, razem z koleżanką z grupy, westchnęłyśmy (teatralnie?) widząc temat zajęć.
Zaburzenia jedzenia.
"Ileż można" – skomentowała krótko wspomniana koleżanka.
Tak więc po raz kolejny dowiedziałyśmy się, jakie są zaburzenia jedzenia, jakie są ich przyczyny, sygnały alarmowe, skutki medyczne.
Pomimo tego, że na sam widok tematu "odechciewa mi się", nadal są rzeczy, których nie wiem.
Jak rozmawiać z rodzicami anorektyczki? Gdzie mogę ich pokierować? Jak zachęcić samą zainteresowaną (?) do podjęcia terapii? Jak wytłumaczyć jej rodzicom, że w tym przypadku być może będzie potrzebna terapia rodzinna w taki sposób, żeby, zwyczajnie, nie uciekli? Jak podczas rozmowy z dzieckiem na temat jego problemów poznać, że akurat nas nie okłamuje (tutaj muszę oddać sprawiedliwość – na ten temat dowiedziałam się jednej nowej rzeczy)?
Jest kilka powodów, dla których wychodzimy z sali ćwiczeniowej jako: raz, że  jedynie teoretycy, a dwa – teoretycy znacznie ograniczeni.
Po pierwsze: system nauczania. Siatki godzin, w których poszczególne tematy powtarzają się po kilka razy. Kiedy studiowałam fizjoterapię miałam na przykład przedmioty kliniczne o nazwach, dajmy na to: ORTOPEDIA-A, ORTOPEDIA-B i ORTOPEDIA-C – z każdej jakieś cztery zajęcia po dwie godziny z hakiem. I na każdej z tych ortopedii na pierwsze zajęcia był przewidziany, między innymi, temat: Badanie podmiotowe pacjenta. (Wywiad.) Na wielu więc pierwszych zajęciach klinicznych (nie tylko z ortopedii) musieliśmy więc wysłuchiwać, że mamy zapytać o dietę, o wcześniejsze pobyty w szpitalu... ratunku.
Po drugie – niesamowicie ważne – podejście wykładowców i ćwiczeniowców. System godzin jest być może tworzony przez ludzi, którzy pojęcia fioletowego nie mają o danym kierunku, ale ćwiczeniowiec pojęcie to już ma. Nie tylko zresztą pojęcie. Ma cały arsenał metod, którymi może dane zajęcia przeprowadzić. Robienie kolejnej prezentacji multimedialnej, powielającej treści wykładów czy ciągłe zlecanie referatów (choć te, w niektórych przypadkach, mają sens) to wielka pomyłka.
Tylko, że jest jeszcze powód trzeci.
Na akademickich korytarzach pewnie najrzadziej wymieniany.
Jak kiedyś dowiedziała się pewna pani ucząca mnie neurologii, co i również nam, studentom, przekazała: "studiować" to znaczy "dowiadywać się". Mamy więc być ludźmi dowiadującymi się, poszukujacymi wiedzy. A my, wielu z nas, staliśmy się lub bywamy tylko biernymi odbiorcami. Jak nam dadzą pod nos – dowiemy się, nauczymy się – jeśli nie... to nie. Jesteśmy studentami niemęczącymi. Nie męczymy ani siebie ani naszych wykładowców. Nie zadajemy pytań, bo zadawanie pytań to, o jejku, przedłużanie zajęć. Przychodzimy, bierzemy co dają i wracamy do domu (po drodze często wymieniając opinie o tym, że ten wykład był masakrycznie nudny).
Grozi nam ciągłe bycie pseudostudentami, którzy dostają informację, ale nie studiują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz