Swingowis życiae to moja nazwa na życie kolorowe, w którym coś się dzieje. Każde życie może być kolorowe. Wszystko może być kolorowe. My kolorujemy szarą codzienność. Kolorować życie to nie to samo, co wypychać je kolrowopodobnym badziewiem. To odnajdywać sens i radość w codziennych sprawach. Kolorowe nie znaczy łatwe. Ale lepsze od pustki, ucieczki w szarość albo kolorowopodobne badziewia właśnie.

Fundacja Kasisi

Fundacja Kasisi
Zapraszam na stronę cudownej, bardzo mądrze pomyślanej fundacji, pomagającej dzieciom w afrykańskim sierocińcu. :)

środa, 8 sierpnia 2012

Pełnosprawni niepełnosprawni


Przejście dla pieszych. Dziewczyna na wózku dojeżdża do drugiej strony ulicy. Za wysoki krawężnik. Szarpie za koła, jednak nie może ich wtoczyć na chodnik.
Podchodzi chłopak. "Pomóc Pani?" - chwyta wózek i pomaga pokonać krawężnik.
Ten chłopak, który podszedł, to, w pewnym sensie, szczęściarz. Bo albo ma pewną wiedzę albo jest komunikatywny albo i jedno i drugie. W pobliżu tego przejścia kręciło się jeszcze z pare osób. Pare osób, które w kilka sekund, podczas których dziwczyna na wózku próbowała bezskutecznie dostać się na chodnik, a pomocy jeszcze z nikąd nie było, przeżyło minikoszmar.
"Ona nie może sobie poradzić. Powinnam jej pomóc. Ale... jak? Przecież próbuje sama to zrobić, nie prosi o pomoc. Nie obrażę jej? Nie podkreslę pytaniem o to, czy jej nie pomóc, jej kalectwa? Może lepiej przejść obok? Udawać, że nie widzę? Może ona chce zostać z tym/tą zadaniem/bezradnością sama?"
Nie wyśmiewać się z niepełnosprawnych. Ot, oto wszystko, co wiemy. Mamusia nauczyła. W szkole pani mówiła. Tylko całej reszty nie wiemy.
Jak rozmawiać z chłopcem, który nie ma ręki o obieraniu ziemniaków tak, żeby go nie urazić? Czy ten chłopak w wózku, który zdaje się przysypiać, rozumie, co do niego mówię? Czy osobie sparaliżowanej można podejść i wytrzeć twarz, jeśli się ubrudziła?
Chodzimy po ulicy – pełnosprawni niepełnosprawni. Niepełnosprawni swoją niewiedzą. Kiedy w wychowaniu pojawia się temat niepełnosprawnych od razu kroczy za nim wielkie słowo TOLERANCJA. I dobrze. Tylko, że to nie wystarcza. Brakuje jeszcze takiego: NORMALNOŚĆ. Kiedy nasz dobry znajomy złamie obie ręce wiemy, jak sie wobec niego zachować ("Posmaruję Ci kanapkę, z czym chcesz?"). Kiedy poznajemy kogoś bez ręki ogarnia nas strach. Strach, za którym od razu kroczy dystans, taki "na wszelki wypadek" (Zaprosiłabym go do tańca, ale co, jeśli nie będzie mnie miał jak uchwycić/przytrzymać i poczuje się zakłopotany?) W przypadku poznania kogoś sytuacja jest jeszcze w miare komfortowa. Często sam niepełnosprawny swoim zachowaniem szybko pomaga nam się oswoić z sytuacją, złapać normalność. Co jednak w przypadku opisanym przeze mnie na samym początku? Co zniepełnosprawnymi intelektualnie, którzy już nam dyskretnie nie pomogą?
Pewna pani doktor, wykłądająca u mnie medycynę paliatywną opowiadała nam taką historię. Jej pacjent nie mógł już chodzić, ale wolał leżeć w łóżku niż przesiąść sie na wózek, który dawał mu możliwość poruszania się. Nie chciał się nijak do tego wózka przekonać. W końcu pani doktor powiedziała do niego: Widzi Pan moje okulary? Są protezą moich oczu. Tak samo ten wózek służy jako proteza Pańskich nóg. Pomogło.
To jest dobre podejście. Normalne. Nie zasłania problemu. Nie oszukuje, nie upiększa, że jest "tak, jak wszyscy". Nie robi jednak też dystansu, że "ojeja jeja, co teraz począć, to straszne, biedny..."
Chłopak nie ma ręki, więc nie udaje się, że ją ma. Ale też bez paranoi, nie można omijać przy nim tematów robienia na drutach, smarowania kanapek, siatkówki... Nie proponować mu, żeby był z nami, kiedy będziemy obierać ziemniaki na zupę. Może je podawać, może z nami pogadać, podać nóż, płukać już obrane i tak dalej. Najwazniejsza zasada: normalność w miarę możliwości. Normalność – nie udawanie, że jest dokładnie tak samo, jak u nas.
A wracając jeszcze do tej sytuacji z pokonywaniem krawężnika. Może być tak, że spytamy: "Pomóc Pani?" i usłyszymy w odpowiedzi... hm... "Odczep się!" Może jednak też być tak, że przy tym samym krawężniku rozsypią się starszej pani jabłka, zaczniemy je z nią zbierać i usłyszymy od tej pani "Zostaw to, złodzieju!" A jednak starszych pań i ich rozsypanych jabłek, wydaje mi się, boimy się mniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz