Uwaga,
poniższy wpis zawiera wiele informacji "banalnych",
oklepanych, słyszanych często być może przez Ciebie wielokrotnie.
"Banały"
te jednak maja to do siebie, że czasem któryś zupełnie nagle i
niepodziewanie może przeszyć serce.
Ot tak – na wylot.
Ot tak – na wylot.
Ta impreza to świetny pomysł. Jeżeli ie możesz być tam,
wykorzystaj epokę internetu i przeżyjmy to w łączności z
papieżemgdziesbliżej – w większej grupie, RAZEM. Wspólna
modlitwa, słuchanie papieża, zabawa. Wspólnota – to słowo klucz
tego typu imprez.
Oczywiście
żeby w pełno zrozumieć sens takich spotkań, trzeba w czymś takim
uczestniczyć. Ci, którym się to nie udało, maja przed sobą wiele
okazji, a być może najbardziej zachęcającą za trzy lata w
Krakowie. :)
Dlatego tez nie chcę robić tutaj (poza paroma zdjęciami) dokładnej relacji z "Rio na Śląsku". Chcę natomiast napisać o tym, co moim zdaniem najmocniej wybrzmiało podczas tych dwóch* dni. W myśl zasady: możesz powtarzać coś tysiąc razy, teoretycznie wszyscy (albo bardzo wiele osób) o tym wiedzą, ale pewnego razu do kogoś zupełnie nagle to dociera.
Przede wszystkim na "Rio na Śląsku" bardzo mocno został podkreślony temat głoszenia Ewangelii, a dokładniej sposoby Jej głoszenia. Bardzo się ciesze, z tego przypomnienia, że Słowo Boże głosi się przede wszystkim swoim przykładem, swoimi czynami.
Banał, nieprawdaż?
No więc... niekoniecznie.
Dosyć łatwo można wpaść w "chrześcijaństwo mówione". Takie, w którym chętnie podejmujemy dyskusję, zastanawiamy się jak przekazać Prawdę innym ludziom, bronimy naszych wartości. Wszystko to jest bardzo potrzebne z jednym tylko zastrzeżeniem. Jest DRUGO- a nie PIERWSZOrzędne. Najpierw jest nasza modlitwa i przykład. A o tym często można zapomnieć. Bo pewnie, że się modlimy, pewnie, że staramy się dobrze żyć, tylko tak jakoś trzy razy więcej gadamy niż robimy...
Druga sprawa to radość. Radość z bycie Chrześcijaninem. Rzecz wcale nie taka prosta, bo łatwo ją pomylić z euforią, z tym, że akurat jest fajnie, że piknie grają, słońce świeci i banan na twarzy.
Dlatego tez nie chcę robić tutaj (poza paroma zdjęciami) dokładnej relacji z "Rio na Śląsku". Chcę natomiast napisać o tym, co moim zdaniem najmocniej wybrzmiało podczas tych dwóch* dni. W myśl zasady: możesz powtarzać coś tysiąc razy, teoretycznie wszyscy (albo bardzo wiele osób) o tym wiedzą, ale pewnego razu do kogoś zupełnie nagle to dociera.
Przede wszystkim na "Rio na Śląsku" bardzo mocno został podkreślony temat głoszenia Ewangelii, a dokładniej sposoby Jej głoszenia. Bardzo się ciesze, z tego przypomnienia, że Słowo Boże głosi się przede wszystkim swoim przykładem, swoimi czynami.
Banał, nieprawdaż?
No więc... niekoniecznie.
Dosyć łatwo można wpaść w "chrześcijaństwo mówione". Takie, w którym chętnie podejmujemy dyskusję, zastanawiamy się jak przekazać Prawdę innym ludziom, bronimy naszych wartości. Wszystko to jest bardzo potrzebne z jednym tylko zastrzeżeniem. Jest DRUGO- a nie PIERWSZOrzędne. Najpierw jest nasza modlitwa i przykład. A o tym często można zapomnieć. Bo pewnie, że się modlimy, pewnie, że staramy się dobrze żyć, tylko tak jakoś trzy razy więcej gadamy niż robimy...
Druga sprawa to radość. Radość z bycie Chrześcijaninem. Rzecz wcale nie taka prosta, bo łatwo ją pomylić z euforią, z tym, że akurat jest fajnie, że piknie grają, słońce świeci i banan na twarzy.
A chodzi tu o inna radość. Taką, która rodzi się z wiary w to,
że mój Bóg jest potężny i mnie kocha. A ze mnie jest
maksymalna(!) szczęściara/szczęściarz, że o tym wiem. Wtedy to,
czy jest fajnie, mniej fajnie, czy w ogóle do bani schodzi na drugi
plan. Zmienia się perspektywa. (Tu by można pisać a pisać, więc
może innym razem).
Potrzecie konkretne pytanie: jaka jest MOJA misja, moje zadanie? W końcu przezywaliśmy Światowe Dni MŁODZIEŻY. To jednak może być pytanie jeszcze bardziej konkretne dla ludzi w każdym wieku: Jak ja, tu i teraz, mam wypełnić wolę Boga?
Mi "Rio na Śląsku" sprawiło niezły reset mózgu, jakiego i Wam, w Waszym życiu duchowym życzę.
A żeby pokazać coś niecoś jak to wyglądało (świetna organizacja, samo miejsce tez idealne) – kilka zdjęć. :)
Potrzecie konkretne pytanie: jaka jest MOJA misja, moje zadanie? W końcu przezywaliśmy Światowe Dni MŁODZIEŻY. To jednak może być pytanie jeszcze bardziej konkretne dla ludzi w każdym wieku: Jak ja, tu i teraz, mam wypełnić wolę Boga?
Mi "Rio na Śląsku" sprawiło niezły reset mózgu, jakiego i Wam, w Waszym życiu duchowym życzę.
A żeby pokazać coś niecoś jak to wyglądało (świetna organizacja, samo miejsce tez idealne) – kilka zdjęć. :)
Zorba przed sceną :) |
Przygotowanie do Mszy Św. - sobota. |
Obraz wykonany przez uczestników zapisanych do sekcji plastycznej. :) |
![]() |
Niedzielna Msza Św. prowadzona przez arcybiskupa Wiktora Skworca. |
Jak widać Sióstr na Rio na Śląsku nie brakowało. :)) |
Mecz Polska - "Brazylia". Wygrała Brazylia. ;) |
Padłam. :) |
Wiedziałam, że tam będziesz :-)
OdpowiedzUsuńMoże spotkamy się za 3 lata w Krakowie ;-)
Miało mnie tam nie być - zdecydowałam się już podczas trwania. Wysyłałam Ci tez smsa stamtąd ;-) "Może' to za mało :P Z Margot już jestem umówiona :D
OdpowiedzUsuń